sobota, 30 kwietnia 2016

Barbara Kosmowska "Sezon na zielone kasztany"

Autor: Barbara Kosmowska
Tytuł: "Sezon na zielone kasztany"
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2013. Wydanie pierwsze.
Liczba stron: 160
Wiek dziecka: od 10 lat

Cykl: Seria w kratkę

To pierwsza pozycja autorstwa Barbary Kosmowskiej w postaci zbioru opowiadań. Motyw przewodni opowiadań to nie tylko tytułowe zielone kasztany. Również imiona bohaterów tych historii przeplatają się: to koledzy, koleżanki z klasy, z osiedla, czy z jednej klatki w bloku.

Jak porozmawiać z własną matką (nawet nie o problemach) po prostu najzwyczajniej porozmawiać? Matką-psychologiem, uznaną, uwielbianą przez obcych...  Dostępną dla innych dzieci i młodzieży, a niedostępną dla własnej córki.
Jak długo można udawać i poddawać się wpływowi ojca, który chce zrobić z syna sportowca? Czy zainteresowanie filmem i teatrem może być uznane za niewystarczająco męskie i odpowiednie dla syna?
Co myśli i czuje dziecko, które czeka na upragnioną siostrę i okazuje się, że nie doczeka się tej chwili?
A jak wygląda życie nastolatka, który opiekuje się młodszą siostrzyczką - rodzinnym "słoneczkiem"? Wydawać by się mogło, że kiedy mamy za sobą niemal ćwierć XXI wieku obecność  dziecka z zespołem Downa powinna być przyjmowana normalnie przez otoczneie. To tylko takie życzeniowe myślenie. Rzeczywistość jest inna, niestety.
Jeśli do tego dołączymy separację rodziców, osierocenie, albo, uwaga, szkolną presję wywieraną na uczniach przez ich kolegów i koleżanki związaną z publikacją zdjęć i ośmieszaniem na portalach społecznościowych typu facebook, to mamy prawie pełny obraz tego, o czym pisze "W sezonie na zielone kasztany" pisarka.

Pani Basia Kosmowska wręcza młodym czytelnikom kilka cennych recept z bardzo prostymi przepisami na uleczenie chorób. Proste rozwiązania są najlepsze, jak się okazuje. Wystarczy tylko chcieć je zastosować...

Myślę, że "Sezon na zielone kasztany" słusznie został nagrodzony w III Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren zorganizowanym przez Fundację „ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom”.
To mądra lektura. Cieszę się, że nadal takie powstają bo świat pędzi do przodu, czas ucieka, ale dzieci i młodzież nadal muszą zmierzyć sie z własnym dorastaniem, marzeniami, problemami i ... rodzicami.
Dzieci, ale przede wszystkim rodzice - do lektury!


Wpis bierze udział w wyzwaniach:

- "Gra w kolory II" na blogu "Moje czytanie" Magdalenardo,

- "Dziecinnie..." na blogu "Czytelnia" Basi Pelc,

- "W 200 książek dookoła świata".

Babcia

Karolki od wczoraj demolują i rządzą u Dziadków.
Babcia właśnie szykuje śniadanie na okupowanym przez wnuków stole.
- Dziękuję za pyszny serek babciu Gouda!



niedziela, 24 kwietnia 2016

Życie pozablogowe

Wtorkowy poranek na trasie do matki żywicielki zakończył się niezwykle pozytywnym i podnoszącym na duchu przeżyciem.
Z okazji 82 urodzin wspaniałego aktora Jana Kobuszewskiego Radio Merkury tuż przed siódmą rano nadało w eterze ten utwór w Jego wykonaniu:


Uśmiech nie schodził z mej twarzy przez dzień cały, gdy tylko przypomniałam sobie tekst.

Wspomniano też Kobuszewskego jako dziadka Jacka, nestora rodziny Poszepszyńskich.
O matko, jak ja kochałam słuchać tej audycji w Trójkowej "Powtórce z rozrywki"! A ostatnio wśród międzyblogowej braci na językach były "Rozmowy przy wycinaniu lasu" [klik ] z Jego udziałem.
Wysoki na twarzy, pociągłego wzrostu, zapamiętałam z obejrzanego dawno programu (i TU warto zajrzeć).


Wracając w wojta. Rozkmniam* ostatnio różne sprawy. Bycie wójtem też, jeśli kogoś to interesuje. Chłe chłe chłe ;-p


* Otóż i ja użyłam tego słowa! O tempora, o mores... ;-)


 

sobota, 23 kwietnia 2016

Pernilla Stalfelt "Mała książka o kupie"

Autor: Pernilla Stalfelt
Tytuł:"Mała książka o kupie"
Rysunki: Pernilla Stalfelt
Przekład: Iwona Jędrzejewska
Wydawnictwo: Czarna Owca
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2014
Liczba stron: 28
Wiek dziecka: od 3 do 10 lat

Seria: Bez tabu

Otóż książka ta okazała się sensacją i małym skandalem obyczajowym w naszej rodzinie. Ale tylko wśród dorosłych ;-P Dzieci, moje dodam, przyjęły "Małą książkę o kupie" ze spokojem, ciekawością, na luzie, by nie powiedzieć ze znawstwem...
Oczywiście przez kilka tygodni książka była na topie, tematy żywo dyskutowane, obrazki wytykane i podtykane pod nos, ale z czasem zainteresowanie wygasło i "Mała książka o kupie" mogła stanąć spokojnie na półce.

Szczegółowo przeanalizowane powstawanie, rodzaje i morfologia*. Budowa oraz zasada działania toalety (może niezbyt precyzyjna, ponieważ końcowym etapem podróży jest morze, a powinna być oczyszczalnia ścieków, prawda?), zastosowanie w ogrodnictwie, przykłady z życia zwierząt, plemion afrykańskich i z epoki naszych prababć i pradziadków oraz ... odjechane pomysły z dziedziny architektury, o których z powodu chęci zaciekawienia Sz. Państwa Czytelników nie będę się szczegółowo rozpisywać. ;-)

Podejście otwarte, bez tabu, jak nazwa serii wskazuje. Autorką ilustracji jest również Pernilla Stalfelt. Jak widać po okładce, nie są one oszałamiające, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Chodzi o to, by przedstawić szczegółowo i dokładnie temat. Bez tabu. I to się autorce udało podwójnie.

Świetnym podsumowaniem książeczki jest tekst umieszczony z tyłu, na okładce:
"Jak już sami dobrze wieczie,
wszędzie, wszędzie na tym świecie
każdy bywa w toalecie.

Nawet znani prominenci,
papież, król i prezydenci,
tym co my są w niej zajęci.

Nie ma życia bez jedzenia,
a tym samym wypróżnienia,
czyli z resztek oczyszczenia.

Nie zrobimy więc okdrycia,
głosząc wniosek nie do zbicia:
Kupa jest podstawą życia."

 * morfologia - dotyczy postaci i budowy


Wpis bierze udział w wyzwaniach:

- "Gra w kolory II" na blogu "Moje czytanie" Magdalenardo,

- "Dziecinnie..." na blogu "Czytelnia" Basi Pelc,

- "W 200 książek dookoła świata"




Wreszcie oderwaliśmy się od zaczarownego kręgu Wlk. Brytania - Polska i poszybowaliśmy w
kierunku Skandynawii ;-)

sobota, 16 kwietnia 2016

H. Ch. Andersen "Dziecię elfów"

Autor: H. Ch. Andersen
Tytuł: "Dziecię elfów"
Ilustrowała: Olga Siemaszko
Opracowała: Cecylia Niewiadomska
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy "Nasza Księgarnia"
Miejsce i rok wydania: Warszawa 1982. Wydanie VII.
Liczba stron: 48
Wiek dziecka: od 6 do 12 lat

Lektura szkolna dla uczniów II klasy szkoły podstawowej



Któż nie zna historii Calineczki? Okazuje się, że w zależności od tłumacza i jego interpretacji Calineczka jest Drobinką. I nie spotka się w spisie treści baśni Andersena "Calineczki", lecz "Dziecię elfów".

Fabuła na szczęście jest ta sama. Drobinka pojawia się na świecie dzięki marzeniom samotnej kobiety, która bardzo chce mieć malutkie dziecko. Pomaga jej czarownica, ofiarując ziarno jęczmienia, z którego wyrasta kwiat, a z jego kielicha wychodzi prześliczna dziewczynka wielkości pszczoły.
Matka dba o nią i kocha z całych sił, z czego najbardziej utkwiło mi w głowie posłanie Drobinki: poduszka z płatków fiołka i kołderka z płatka róży...

Drobinka zostaje pewnej nocy porwana przez ropuchę, która chce wydać piękną dziewczynę za swojego syna. Do ożenku nie dochodzi dzięki pomocy ryb, które uwalniają Drobinkę uwięzioną na liściu nenufara na środku rzeki. Do kolejnych aranżowanych małżeństw też na szczęście dla głównej bohaterki nie dochodzi. Pisane jest jej szczęście z elfem, czyli taką jak ona istotą.
Po głowie chodzi mi głębsza analiza ukrytych w baśni przesłań, bo z pewnością takie są. Swaty na siłę, poświęcająca praca u starszego, lecz wyrozumiałego chrabaszcza, nieodwzajemniona miłość kreta, dalekie podróże i tułaczki... Ile w życiu czeka nas, piękne pracowite dziewczyny zanim znajdziemy, znajdzie nas ten wymarzony książę??? ;-)

Zdumiewające, że pomimo hałasu medialnego, sprzeciwu oraz oburzenia jaki lata temu wywołał pomysł zmian w kanonie lektur szkolnych, okazuje się, że w początkowych klasach szkoły podstawowej nadal operuje się lekturami, które miało w rękach pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków. Czyli niewiele się zmieniło w tej materii. Będąc pod koniec lutego na arcyciekawym spotkaniu z profesorem Grzegorzem Leszczyńskim miałam okazję posłuchać o roli i wadze baśni w życiu dzieci, o tym, że literatura dziecięca autorstwa polskich twórców jest niezwykle przetrzebiona i odsunięta w zapomnienie, brak w niej korzeni i dalekich tradycji, a wszystko przez kolejne zawirowania historyczne i polityczne, które usuwały z kanonu książki i autorów niewygodnych aktualnemu establishmentowi.


A tu proszę, nieśmiertelny Hans Christian Andersen i Calineczka.
Na koniec okazało się, że musiałam mieć w dzieciństwie w rękach tę książeczkę, bo kiedy ujrzałam poniższy rysunek poczułam się przeniesiona w czasie. Takich rysunków - autorstwa Olgi Siemaszko - nie da się zapomnieć.




Wpis bierze udział w wyzwaniach:

- "Cztery Pory Roku" na blogu "Moje czytanie" Magdalenardo,


- "Celuj w zdanie" na blogu "Tu się czyta!" Sylwii P.,


- "Dziecinnie..." na blogu "Czytelnia" Basi Pelc


- "W 200 książek dookoła świata".


Proszę bardzo - Dania!

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Anioł Stróż & Co

Czy mieliście kiedyś do czynienia ze swoim Aniołem Stróżem?

Z moim mam sporadycznie, ale bywa. Jest wtedy niezawodny. Jak można się o tym przekonać?
Jest prosty sposób. Poznałam go kilkanaście lat temu i od czasu do czasu korzystam.

Dzisiaj Anioł znów spisał się na medal.
Współpracował w tym celu z moimi rodzicami, którzy stali ze mną na dworcu kolejowym w K. Czekaliśmy już dość długo na pociąg - połączenie do P. W końcu rodzice stwierdzili, że oni już idą.

Tu na tym dworcu (w ogóle nie pamiętam jak wygląda) zjawił się koło mnie człowiek, którego nie widziałam 20 lat. Jak ten czas leci...
I nadal bym nie wiedziała, czy mam go ochotę spotkać, ale zjawił się cały szcześliwy, że mnie widzi. Że w końcu się spotkaliśmy, po tych wszystkich latach. Był zdziwiony, że ja też jadę na spotkanie z wspólnymi znajomymi. I było bardzo miło. Wyglądało na to, że postanowił odzyskać moją sympatię, którą bezpowrotnie stracił. Wyglądało na to, że nie tylko sympatię... hmm...

Opowiadałam mu o moich podróżach pociągami, które często odbywam. Kiedy łapię nietypowe połączenia, bo przesiadam się z jednego kierunku na połączenie, gdzie pociąg nadjeżdża w ciągu 5 minut. To tyle, by wyskoczyć z zatrzymanego przez konduktora składu i przejść szybkim krokiem  200 metrów na stację, na której już zapowiadają twoje połączenie. Taka podróż jest pełna emocji i może dlatego bardzo ją lubię. Czasem zdarza mi się tak  łapać pociągi dzień po dniu.

On z kolei pokazał mi co jest dla niego teraz ważne. Na pierwszym miejscu długiej listy znajdowały się książki (?) fantasy, potem następowały zdjęcia coraz większych pierścieni Władcy Pierścieni, a na końcu, to co naj: lalka wielkości noworodka.

Znajomy pragnął mnie odzyskać.
Czemu nie, w końcu moja rozpacz, złość, nienawiść, niechęć, etap wyparcia już dawno przeminął. Rany się zagoiły. Przyszło wybaczenie (lecz pamięć pozostała).

A właściwie, to kto jest wienien jeśli ludzie się ranią? Czy strona, która bezwzględnie, bezdusznie, bez cienia emocji wyznacza swoje/nie swoje granice? Pokazuje lub daje odczuć drugiej osobie, że jej miejsce znajduje się na końcu łańcucha? Na dole piramidy, u stóp ogromnej góry, na którą się wspięła/została wyniesiona/wdrapała się...
Czy może winna jest ta druga strona - naiwna, otwarta, myśląca, że pewien ład na świecie istnieje i  porządek tego, co naprawdę w życiu jest ważne... Pozwala się ranić.

I tylko co chwilę przebiegała mi przez głowę myśl, żeby zdążyć mu powiedzieć, że ja mam już męża.
I to samo pomyślałam kiedy rodzice stwierdzili, że nie będą już dłużej towarzyszyć nam w tym czekaniu. Reszty dokonał Anioł Stróż, który punktualnie o 5.31 obudził mnie.

I taka jego sprawdzona (i godna polecenia) rola jest. Jeśli chcecie się obudzić o konkretnej godzinie, poproście go o to. Efekt murowany.



P.S. Wcześniejsze tutaj wpisy stanowiły tematy niby zastępcze w trudnym dla mnie czasie. Może ten sen uwolnił mnie od napięcia, które niszczyło moje nerwy.  Dał mi spojrzenie poza siebie. Wizję, że z czasem wszystko blednie, wygładza się, uspokaja. A na koniec i tak będziemy sądzeni z miłości. *

* Św. Jan od Krzyża

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...