sobota, 27 grudnia 2014

Święta u Pancernych

 
U Pancernych święta minęły pracowicie, w pełnym rynsztunku, w ciągłej gotowości, z załadowanym "odłamkowym".
Wiem wiem, temat nie tak podniecający jak ostatnie wyznania Czarnego(w)Pieprza, ale co tu dużo mówić... Podnieta na miarę możliwości.
Pancerni, w osobach Janek i Grigorij, ochrzcili mnie Marysią; tymczasowo - na czas Wigilii i nieobecności w czasie świąt - pozwolili rozczłonkować Rudego, ale dziś 27 grudnia roku pańskiego 2014 Rudy 102, który ma z boku napis i "orł" już zdążył przebyć dwie rzeki. Właśnie "możemy jesć obiad na cołgu" odparł Grigorij.
W roli wąsatego czarniawego Gruzina występuje Mały O., który powozi czołgiem przy użyciu dwóch inhalatorów oraz aerozolu do gardła.
Wiadomo, czołg nie ma kierownicy.
Lidka (dziś rano byłam Lidką) wydała rozkaz, by w razie gdyby zauważyli czarnego kota nie strzelali do niego bo to polski kot, Miluś.
Sypialnię od rana zajęli Niemcy.

Tyle z pola boju.

Fascynacja najmłodszego pokolenia filmem z naszego dzieciństwa jest absolutna. Na trasie, w drodze do wujostwa i kuzynek (a moich bratanic) zaliczyli w czwartek 12 zestrzelonych czołgów.

Zastanawiam się tylko, czy ich późniejsze przekonania będą równie tolerancyjne jak moje. Wszyscy Niemcy, których poznałam od momenu wyjazdu na kurs angielskiego do miasta na B. w GB oraz potem na międzynarodowych konferencjach, poprzez ostatnie zawodowe kontakty, w czasie których naszym wspólnym celem było pokonanie "ekstrawymysłów" polskiego urzędu, zawsze byli bardzo sympatyczni, mili, ciepli i kulturalni. Z jedną Niemką umówiłyśmy się nawet i odwiedziła mnie w Polsce. Było to w czasach kiedy po raz pierwszy byłam szatynką, wówczas krótkoobciętą.
Podejście Niemców do traumatycznej historii własnej jest dla mnie źródłem dalszych fascynacji i nowych odkryć. Cenię Niemców jako naród i lubię jako ludzi.

Młodszy pancerny dostał od Gwiazdora (ach te poznańskie przekonania!) strój reprezentacji polskiej Błaszczykowskiego. Od razu wypatrzył, że nie ma tego czegoś" na koszulce.
- To znaczek sponsora.
- Ale jak pójdę grać na boisko, to wszyscy będą się ze mnie śmiać, że nie mam konsora.

I co tu takiemu odpowiedzieć na to, że nie ma konsora?

A w związku z militarnymi fascynacjami stwierdził dzisiaj:
- Od królika (!) zażyczę sobie strój pancernych.

Wzwiązku z tym apel starszego szeregowego magazyniera (czyli mua): "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" - proszę o sygnał.
Mimo słonecznego południa siedzieli w pokoju w kurtkach zimowych -  to są ich mundury.

Ten Gwiazdor, to w przypadku Większego K. nie spisał się wyjątkowo. Pogwiazdorzył ;-) Syn liczył na opakowania paczek kart piłkarzami z Ligi Mistrzów a tu figa...
Co prawda od rana zakłada na piżamę strój Lewandowskiego w barwach Bayernu, czyta wieczorami sobie sam (!) "Małe trolle i dużą powódź" i namiętnie gra w planszówkę, którą wywieźli od mego Brata, ale poczucie niespełnienia i niezrealizowania marzeń chyba pozostało...
Nie wiem czy w ogóle zauważył, że dostał fajną książkę o piłce nożnej...
I jeszcze jedną... Bo, że dostał "Tajemnicę pociągu", to wie.

Gwiazdor pakując prezenty na sanie zaprzężone w zdyszanego i spoconego renifera naliczył 22 książki. Rekord świata, mówię Wam.
Sama nie znalazłam żadnej, ale wiem że pocztą przyjdą do mnie dwie z wydawnictwa Lambook, które udało mi się wygrać popuściwszy wodze fantazji o dźwiękach i kolorach Orientu. Smaków nie zawojowałam, ale książka którą wskazałam jako ewentualną nagrodę, swoją historią walnęła mnie jak obuchem w głowę. Mam swoje takie fascynacje sprzed 25 lat, historia  średniowiecznej Hiszpanii, Toledo, i jak widzę gdzieś takie konotacje dostaję gęsiej skórki...

W kwestiach rękodzielniczych doniosę na siebie tylko, że zaczęty w zeszłym roku szal dla starszej bratanicy powędrował do Niej w ramach prezentu. Moja nieoceniona Fryzjerka podarowała mi podczas ostatniego spotkania kilka własnoręcznie zrobionych fioletowych kwiatuszków (i białych) i dzieło skończone!

Tak wyglądał szal- komin dziewczęcy:
widać, że różowy z fioletowymi kwiatkami?
a na odwrocie, wersja z białymi

Rozpoczęłam tym samym szal dla Niej (czytaj: Fryzjerki), bo bardzo przypadł Jej do gustu wzór. Zapowiedziałam termin realizacji na za rok, ale wiadomo, wolę oddać przedterminowo niż termin przekroczyć. Liczę na to, że do kolejnego farbowania odrostów dzieło będzie skończone ;-)


Jak widać święta minęły w miłej i pokojowej atmosferze.




 

4 komentarze:

  1. Jakże miały Wam nie minąć te Święta w miłej i pokojowej atmosferze skoro strzegą Was pancerni! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Schroni, możesz mi dać po łapach i walnąć patelnią w głupi łeb - usunęłam Twój komentarz czytając z komórki :((( Mam go w poczcie g-maila ale za Chiny nie potrafię przywrócić.
    Ad 1 - Czy kochałam się w Janku? Może... nie pamiętam dobrze, chyba nie za mocno ;)
    Ad 2 - Przeczytałam o familii Schultz (już wcześniej kiedyś dotarłam do tego wpisu :)) ). Moja babcia w czasie wojny pracowała u Niemców i pamiętam jak kiedyś powiedziała, że za Niemców było lepiej jak za Stalina.

    Obiecuję solennie, że już więcej z komórki nie będę czytała bloga! Ale tak byłam ciekawa czy ktoś coś napisał... ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nosz kurde - jak mogłaś nie kochać się Janku?? ja przez niego nie mogłam spać :)))

      no worries - nic tam odkrywczego w tym komciu nie było ;)
      moja druga babcia też pracowała "u Niemca". zapewne dzięki temu przetrwała wojnę..
      pozdrawiam!

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...