czwartek, 6 czerwca 2013

Rozważania o przyszłości, czyli Drogi Panie Lewandowski

Większy K., który po wakacjach zacznie przedszkolną zerówkę, od pewnego czasu twierdzi, że nie chce iść do szkoły. W niedzielę zadał mi pytanie, czy wszyscy muszą się uczyć. Odpowiedziałam Mu, że najpierw dzieci chodzą do szkoly, a potem więksi i dorośli wybierają dalszą szkołę, ale nie muszą się uczyć dłużej, jeśli nie chcą.
Jak tu przekonać sześciolatka, że szkoła i wykształcenie otwiera nowe horyzonty wiedzy, daje lepsze perspektywy pracy?
Spoko, spoko nie mówię do Niego takim słownictwem ;)

Podczas "burzowego spaceru", czyli przez dwie bite godziny "przeprowadzałam wywiad" z Większym K. Był Robertem Lewandowskim, i idąc w jedną stronę na plażę, a potem z powrotem odgrywaliśmy scenkę dziennikarz-piłkarz (widział w sobotę wieczorem wywiad u Kuby Wojewódzkiego).
Tak jak myślałam - jest święcie przekonany, że piłkarzem zostaje się bez wysiłku, bez konieczności kończenia odpowiednich szkół i w ogóle, bez większych starań. A od września chce żeby Go zapisać do Akademii Reksia (szkółka piłkarska w przedszkolu).
Więc zanim zaczęliśmy drugą serię wywiadów zrobiłam Mu małe pranie mózgu i opowiedziałam o piłkarzach z biednych krajów Ameryki Południowej, którzy po zdobyciu sławy oraz pieniędzy odkrywają kim naprawdę są (analfabetami) i czego im brakuje (skończonych szkół).
Oczywiście od razu dyskusja pogłębiła się w kwestii, czy Polska jest biednym czy bogatym krajem (On to lubi takie porównania...)

Na to odezwał się Mały O., który symulując jazdę na swoim czterokołowym kablio, słysząc moje słowa "zdolni chłopcy, którzy świetnie grają w piłkę", wtrącił:
"Tak jak ja?"
"Tak synku, tak jak Ty". Zawzięty jest na kopanie niesamowicie.
młody zdolny i humorzasty - nie pozwolił sobie zrobić zdjęcia jak kopie piłę;)
A wracając do starszej pociechy. Nie wiem co jest większym problemem rodzicielsko-pedagogicznym: czy wyjaśnienie spraw, do których dziecko jeszcze nie dorosło, a przypadkiem stanęło twarzą twarz z problemem, którego nie jest w stanie pojąć (o tym dalej), czy przekonanie do/wpojenie własnego popartego osobistym przykładem i doświadczeniem poglądu o tym, że jednak warto się uczyć i mieć wykształcenie?
"A jak to są geny?" zapytała Ciocia.
O, k...


Miałam naprawdę ogromny problem rok temu, będąc tutaj na wakacjach, żeby po spacerze do lasu na stary cmentarz wytłumaczyć Większemu K. czym jest śmierć i że wszyscy kiedyś umrzemy. A to byl tylko "głupi" spacer. Następnego dnia pojawiło się płaczliwe pytanie "Mamo czy ty też umrzesz?"
"A co się dzieje wtedy dzieje?"
Szłam i drżącym, łamiącym się głosem, ukrywając pojawiające się łzy, starałam się oswoić strach dziecka. Słowami jakie tylko potrafiłam znaleźć w swej głowie, i dobrać tak, aby pięciolatek zrozumiał a jednocześnie przestał się bać.
Powiedziałam Mu wtedy o duszy, która nie umiera, o zmarłych, którzy opiekują się nami z góry, o wierze w zmartwychwstanie, ale też i o tym że należy starać się przeżyć każdy dzień jak najpiękniej, bez humorów, złości, z uśmiechem.
(i tu dygresja - na blog "Chustka" trafiłam na początku paździenika, dokładnie na 20 dni przed odejściem Joanny; tłumaczenie dziecku sensu, pytania i odpowiedzi miałyśmy bardzo podobne...) 

Dużo później, już po powrocie z wakacji przypomniało mi się zdanie, jakie przeczytałam mając nieco więcej niż On lat (8-9?). Stało wyryte na cmentarzu, na który jeździliśmy na grób dziadka, który zmarł jak miałam lat 7. Dobrze pamiętam, że dawało mi ono wtedy poczucie bezpieczeństwa i spokoju:
"A kto wierzy we mnie, nie umrze lecz żyć będzie wiecznie".
Nie rozumialam wtedy tego znaczenia, ale "żyć będzie wiecznie" to były słowa, których potrzebowałam, które mnie uspokajały.

Większy K. chyba "oswoił" temat, bo od dłuższego czasu nie zadaje już pytań o ostateczność.

Ale przed nami to, co nastąpi dużo dużo szybciej.

A ja jakoś nie widzę, żeby młodemu pokoleniu wpajano "etos pracy". Żeby ci, co faktycznie osiągnęli w życiu COŚ (z punktu widzenia młodziaków, oczywiście), mówili głośno ile kosztowało ich to pracy, starań, wysiłków, nauki, etc. Jakby to przestało być istotne - tym nie interesują się już media i dziennikarze. I rosną nam takie pokolenia, co myślą, że rozumy pozjadały, świat zawojują na starcie, ale z siebie niewiele, albo prawie nic...
(to takie też zawodowe obserwacje).
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...